niedziela, 30 września 2012

Syria: Rosjanie zabili tureckich pilotów



Saudyjska stacja al-Arabiya rozpoczęła publikację przechwyconych dokumentów syryjskich służb specjalnych. Na pierwszy ogień poszła sprawa zestrzelenia nad Morzem Śródziemnym tureckiego F-4. Z syryjskich dokumentów wynika, że został on zestrzelony z rosyjską pomocą, za pomocą rakiety Grad. Pilotów wyłowiono z morza i zawieziono na przesłuchanie. Początkowo chciano ich traktować jak jeńców, ale po sugestii Rosjan ich zastrzelono a ciała wyrzucono do morza w miejscu w pobliżu wraku ich samolotu. To powinien być dla Turcji cassus belli, ale turecki rząd jest w tej kwestii ekstremalnie powściągliwy, a nawet podważa wiarygodność tych dokumentów.  Wygląda na to, że Obama w jakiś sposób zdołał powściągnąć Turków przed atakowaniem Syrii. Zemsta będzie więc miała formę kolejnej zabójczej tajnej operacji wymierzonej w reżim Assada (takiej jak zamach na syryjską Radę Bezpieczeństwa Narodowego, w którym zginęło kilku członków rządu a Maherowi Assadowi oderwało nogi) i w rosyjskie interesy na Bliskim Wschodzie.

UPDATE: Tureckie MSZ określa te dokumenty jako nonsens. Tureckie służby nazywają je fałszywkami. A ja nie zwróciłem uwagi na to jakie przeznaczenie mają rakiety "Grad" (to rzeczywiście dziwne zestrzelenie).

sobota, 29 września 2012

Kretyni - żelazny elektorat Obamy




Niezręczne uwagi Romneya o "47 proc.", którzy głosują na Obamę, bo są uzależnieni od państwa, niestety zawierają sporą dozę prawdy. Na filmie powyżej widzimy Afroamerykankę z lumpenproletariatu wrzeszczącą, że Obama dał wszystkim w dzielnicy darmowe telefony, więc będą na niego głosować. Widzimy tam też archiwalny materiał z 2008 r., na którym inna Afroamerykanka łudzi się, że Obama spłaci jej hipotekę i zapewni darmowe paliwo. Na nagraniu poniżej usłyszymy, jak ludzie Howarda Sterna przeprowadzali sondę uliczną w Harlemie, wśród wyborców Obamy. Ludzie ci nie mieli pojęcia, że bin Laden nie żyje, popierali to, że Obama wybrał Paula Ryana jako kandydata na wiceprezydenta a nawet myśleli, że Romney jest czarny. :) Oczywiście wszyscy kretyni z fast-foodów głosujący na Obamę zostaną ponownie wyd...mani przez Baracka Barakowicza i jego białych kumpli z Chicago i Nowego Jorku.



    

Netanjahu nie zrobi niespodzianki Obamie?



Niestety, ale wygląda na to, że Nitay vel Netanjahu nie zrobi przedwyborczej niespodzianki Obamie. Izraelski premier o swojej słynnej prezentacji w ONZ (z narysowaną bombą) został telefonicznie zjechany przez Departament Stanu. Jednocześnie Obama łudzi go, że do ataku na Iran być może dojdzie w 2013 r. Całkiem niedawno ktoś wysadził w powietrze jedyną linię energetyczną zasilającą zakłady wzbogacania uranu w Fordo, ("Przypadkiem" Siemens nie zbudował tam awaryjnego systemu zasilania, co Irańczycy jakoś przeoczyli) i spaliło im się tam kilka wirówek. To ponoć opóźni osiągnięcie przez Iran (nieistniejącej) czerwonej linii do wiosny 2013 r.

wtorek, 25 września 2012

Frank Marshall Davis - prawdziwy ojciec Obamy?



Czy Barack Hussein Obama miał swojego "dziadka z Wehrmachtu"? W jego przypadku możemy mówić o zagadce związanej z jego ojcem. Niektórzy badacze wskazują, że był nim Frank Marshal Davis - wysokiej rangi działacz Komunistycznej Partii USA. To właśnie "Frank" z autobiografii Obamy "Dreams for my father". Jego oficjalny ojciec był z kolei kenijskim ministrem oskarżanym o współpracę z CIA. Ojczym indonezyjskim pułkownikiem (aktywnie masakrującym komunistów w 1965 r.) pracującym dla koncernu Shell. Matka prawdopodobnie agentką CIA działającą w Indonezji, Afryce oraz Indochinach korzystając z przykrywki Fundacji Forda (ojciec Timothy Geithnera był jej szefem w tej fundacji). Cała rodzina po stronie matki to wojskowi bądź agenci amerykańskich służb. Nie ma jak rodzina. :)

A dla rozluźnienia:


Libia: zakłócona operacja wywiadowcza + Robi się gorąco w Jordanii



Nowe doniesienia potwierdzają, że atak na konsulat w Bengazi miał mało wspólnego z przypadkiem. Z tej placówki prowadzono operacje wywiadowcze dotyczące transferu broni z Libii na Bliski Wschód. Nie trudno się domyślić, że to uderzało w interesy wielu ludzi. Nie powinno więc nas dziwić, że atak na konsulat "zakłócił poważną operację wywiadowczą". A co jeśli tamta operacja zagroziła ważniejszej?

***

Ciekawie robi się też w Jordanii. Bractwo szykuje się do masowych protestów w październiku. Celem jest zmuszenie króla Abdullaha do "demokratycznych reform". Negocjacje wydają się iluzoryczną opcją, gdyż Bractwo ufne w swą siłę chce tylko bezwarunkowej kapitulacji monarchy. Represje są natomiast niebezpieczne ze względu na strukturę społeczno-etniczną kraju (60 proc. mieszkańców to Palestyńczycy). Jordański kryzys może być kolejną przykrą niespodzianką przed wyborczą dla Obamy. Zresztą Barak Barakowicz na takie niespodzianki sobie zasłużył. Zamiast porozmawiać z Netanjahu - człowiekiem mogącym wywołać mu na złość III wojnę światową - i wcisnąć mu jakiś kit w stylu "zawsze będziemy stać po stronie Izrael", Obama demonstracyjnie olał izraelskiego premiera tłumacząc się brakiem miejsca w kalendarzu. W dniu, w którym Netanjahu miał się z nim spotkać, Obama bawił się z Beyonce i Jayem Z, a później brylował u Lettermana.

niedziela, 23 września 2012

Koneczny revisited. Łacińsko-turańskie oblicze Polski


Polska ma podwójny charakter: łacińsko-turański, tak jak Liban podwójny charakter łacińsko-arabski. Ten czynnik decyduje o naszej wyjątkowości umożliwiając m.in. powstanie takiego światowego ewenementu jak sarmatyzm. Zmagania między pierwiastkami łacińskim i turańskim - walka o równowagę - stanowią jedną z osi naszej historii: począwszy od legendy o walce króla Popiela z możnymi. I wbrew temu, co sądzą fanatycy łacińskości, Polska miała się najlepiej zwykle, gdy pierwiastki turańskie sięgały 30-60 proc. w naszym "kotle cywilizacyjnym".

Wielu z Was zapyta pewnie teraz: A co to jest ta cała cywilizacja turańska? To pojęcie wymyślone przez polskiego "naukowca" Feliksa Konecznego na przełomie XIX i XX w. Koneczny był twórcą (moim zdaniem dosyć niedoskonałej) teorii cywilizacji. W swoich pracach dowodził, że najlepszą cywilizacją jest cywilizacja łacińska - oparta na chrześcijaństwie, praworządności, wolnym rynku, samorządności, wolności osobistej i rodzinie. Cywilizacja łacińska oznacza więc w idealistycznej wizji Konecznego: demokratyczną czystą moralnie praworządność, powszechny dobrobyt, brak biurokracji oraz jednorożce hasające po zielonych wzgórzach wraz z półnagimi biuściastymi blond dziewojami. (Niestety, w żadnym z państw cywilizacji łacińskiej nie udało się wprowadzić tego ideału  w życie, tak jak w żadnym z państw socjalistycznych, nie udało się wykorzenić biedy). Według Konecznego złymi cywilizacjami dybiącymi na łacinników były cywilizacje: żydowska, bizantyńska (która zdaniem Konecznego panowała w... Niemczech), oraz turańska. Ta ostatnia jest cywilizacją typową dla ludów Wielkiego Stepu: Hunów, Mongołów, Turków. Jej istotą jest zorganizowanie społeczeństwa na wzór wojskowy, kult wodza, podporządkowanie prawa woli władcy itp. (Koneczny przypisywał też cywilizacji turańskiej cechy, których ona nie miała: np. tłumienie wszelkiej oddolnej inicjatywy, powierzanie myślenia tylko wodzowi, zbiurokratyzowanie. Pytanie tylko: jak stepowe ludy mogły być "zbiurokratyzowane"? W warunkach kiepskiej łączności na kiepsko zaludnionym stepie nie było też możliwe "tłumienie oddolnej inicjatywy przez wodza". W armiach tatarskich nie istniało też coś takiego jak ślepe oglądanie się na wodza, gdyż prowadziłoby to przy ówczesnej technologii do paraliżu decyzyjnego. Tak naprawdę poszczególne oddziały Tatarów wykonywały zadania strategiczne posiadając dużą autonomię operacyjną i taktyczną. To właśnie oddolna inicjatywa dowódców każdego szczebla była premiowana, gdyż zapewniała sukces militarny. Ale Koneczny pisząc o cywilizacji opartej o wzorce wojskowe miał pewnie przed oczyma skretyniałą, zbiurokratyzowaną CK-Armię). Według Konecznego, cywilizacja turańska zadomowiła się w Rosji mieszając się z bizantyńską i wśród Kozaków a do Polski przenikała ze Wschodu i Południa. W XX w. oddany turańskości miał być natomiast obóz piłsudczykowski. Ale czy rzeczywiście turanizm na tym się kończył? Nie. Cała nasza organizacja państwowa od samego początku była bowiem oparta na wzorcach wojskowych. Turanizm był ZAWSZE ważnym elementem polskości.

Pierwotna cywilizacja słowiańska była właśnie cywilizacją turańską. Słowianie przybyli do Europy z azjatyckich stepów, rozlewając się od Lubeki po Peloponez, wycinając po drodze wszystkie ludy, które napotykali, wbijając dzieci na sztachety a  czaszki ich rodziców rozwalając siekierami. Wczesnośredniowieczne społeczeństwo polskie było więc zorganizowane na wzór wojskowy: książę i jego drużyna rezydujący w grodach obronnych, plus wiec wojowników, plus cała reszta pracująca na potrzeby wojska. Wraz z chrześcijaństwem w tryby tej organizacji weszło również duchowieństwo, które zaczęło zmieniać machinę państwową wprowadzając łacińskie wzorce kulturowe i prawne.  Turanizm dawał jednak o sobie od czasu do czasu znać, o czym świadczyła później wyjątkowa na tle reszty Europy siła szlachty a także hetmanów. Nasz system polityczny XVI i XVII w. to właśnie turańsko-łacińskie społeczeństwo wojowników wybierających sobie wodzów na wiecu zwanym elekcją. (Notabene najlepszymi naszymi królami elekcyjnymi byli królowie wojownicy: Batory, Władysław IV i Jan III Sobieski). Ówczesny system zawierał też inny ważny element turańskości wyróżnianej przez Konecznego: daleko posuniętą tolerancję religijną miejscami ocierającą się aż o obojętność wyznaniową.

System zaczął się jednak psuć, gdy szlachta przestała myśleć o wojaczce i zaczęła skąpić grosza na wojsko. Elementy łacińskie wzięły górę i całkowicie załamała się obywatelska, quasi-wojskowa dyscyplina trzymająca dotąd kraj w ryzach - pojawiła się też nietolerancja religijna. (Baj de łej: Kozacy w swym turanizmie wcale nie naśladowali Moskwy, tylko polską szlachtę. Zabrakło im jednak szczypty łacińskości, by ich model społeczny działał). Konsekwencje tego wszyscy znamy: powszechna zdrada i rozbiory. Ale pierwiastki turańskie nie zginęły i pojawiały się w praktycznie wszystkich polskich ruchach niepodległościowych po zaborach. (Dość powiedzieć ile nam przyniosła cywilizacyjnie epopeja napoleońska). I trudno się temu dziwić. Niepodległość mogła wywalczyć tylko organizacja wojskowa i społeczeństwo zorganizowane na wzór wojska. Zwycięski obóz piłsudczykowski, był tak przepełniony turańskością. Podobnie jak cała II RP, która była państwem podporządkowanym wojsku. (Nieprzypadkowo w 1939 r. ludzie się u nas zgłaszali na żywe torpedy - do ataków kamikaze, tak jak Japończycy w 1945 r. !!!!)  Wojsko i wojskowe służby specjalne powstały zanim, nasz kraj odzyskał niepodległość i to one były rdzeniem władzy politycznej, gospodarczej i społecznej w II RP. To jej "tajny puls" (Polecam ten artykuł dra Baliszewskiego). Skutkiem tej wojskowej organizacji było pokolenie "Kamieni na Szaniec" i Polskie Państwo Podziemne - fenomeny, dzięki którym wciąż jesteśmy narodem.

Fenomen ten rozumieli nasi wrogowie. Więc nieprzypadkowo rdzeniem PRL stało się wojsko i wojskowe tajne służby (polecam sztukę "Willa szczęścia" oraz książki "Długie ramię Moskwy" Sławomira Cenckiewicza oraz "Kontrefekt renegata" Daniela Bargiełowskiego. Zwłaszcza dzieło Cenckiewicza wskazuje na ciągłość tej wojskowej organizacji - od Starobielska aż po Smoleńsk). Nieprzypadkowo stały się one spiritus movens transformacji wojskowej, i nieprzypadkowo po 1990 r. aż do 2006 r. nie było żadnej dekomunizacji w wojskowych tajnych służbach. Nie przypadkowo miały one tak silną pozycję w III RP i nieprzypadkowo walka wokół tych instytucji była główną osią zmian w Polsce w latach 2005-2007. A to nas kieruję w stronę nieprzypadkowej "katastrofy" smoleńskiej. Jaki z tego morał: nie odzyskamy Polski działając według łacińskich reguł gry. Polskę może odzyskać tylko instytucja wojskowa lub zbudowana na wzór wojskowy. Tylko turanizm wróci nam Polskę.


Ps. W książce Konecznego "Święci w dziejach narodu polskiego" znalazłem dwa ekstremalne babole totalnie dyskwalifikujące tego endeka jako naukowca. Pomstował on w tym dziełku, że Zakon Krzyżacki nie przyszedł Polsce z pomocą w trakcie najazdu tatarskiego w 1241 r. Tak naprawdę jednak Krzyżacy nam wtedy pomogli. Pod Legnicą, obok księcia Henryka Pobożnego, poległ w mężnej walce ówczesny Wielki Mistrz krzyżacki. Koneczny napisał też, że Węgrów na Nizinę Panońską sprowadził zły niemiecki cesarz, który chciał w ten sposób rozdzielić Słowian. Za takie stwierdzenie, każdy hungarysta, z Jerzym Robertem Nowakiem na czele powinien Konecznemu sprzedać kopniaka w jaja.

sobota, 22 września 2012

Japoński rewizjonizm historyczny. Nanknin 1937


 Powyższy film  to fragment japońskiego programu, w którym jest omówiona książka szczegółowo wyjaśniająca, że wszystkie "dowody fotograficzne" masakry w Nankinie to fałszerstwa lub manipulacje propagandy Kuominitangu. Moim zdaniem autorom udało się to dowieść w przypadku tych kilku fotografii pokazanych w programie. Szczególnie ciekawy fragment od 7:44. Zaproszony do studia Amerykanin wydaje się nieźle skołowany. Zadziwiające jednak, że takie poglądy funkcjonują w japońskim mainstreamie. (W Niemczech przecież każdy, kto podważa oficjalne ustalenia dotyczące nazistowskich zbrodni, jest od razu miażdżony przez media i opinię publiczną. ) No cóż, Japonia, pomijając epizod z procesem tokijskim, nie przeszła takiego rozliczenia z przeszłością jak Niemcy. Jeden ze zbrodniarzy wojennych klasy A został później premierem, a lekarze z oddziału 731 robili kariery w biznesie. Zamiast tego ograniczono w Japonii do minimum wiedzę dozowaną w szkołach o historii najnowszej...

Zainteresowanych alternatywną wersją historii o incydencie w Nankinie odsyłam do książek online: "The Nanking Massacre. Fact vs Fiction" oraz "What Really Happened in Nanking". Zainteresowanych chińską wersja zdarzeń odsyłam do znakomitego, wstrząsającego filmu "Miasto życia i śmierci".

Wojna o Senkaku? Na razie czerwona linia



Wspólne amerykańsko-japońskie manewry oraz instalacja w Japonii nowoczesnego systemu wczesnego ostrzegania spowodowały już groźne pohukiwania Pekinu. Jeden z chińskich admirałów ostrzega, że ChRL może pójść na wojnę przeciwko USA i Japonii o wyspy Senkaku/Diaoyu. Nieoficjalna czerwona linia wyznaczona przez Pekin to obsadzenie spornych wysp przez Japońskie Siły Samoobrony. Najbardziej prawdopodobny scenariusz mówi jednak, że konflikt zakończy się podobnie jak prowokacja "Panther" w 1911 r. Dojdzie wkrótce do rozładowania napięcia, ale strony sporu zintensyfikują wyścig zbrojeń. Jeden ważny czynnik nakazuje chińskiej kompartii wygasić napięcie: antyjapońskie protesty (największe zamieszki od 1976 r.) w wielu miejscach zmieniły się w demonstracje przeciwko lokalnych partyjnym notablom. Na tych demonstracjach pojawiały się transparenty z hasłami: "Wyślijmy 500 skorumpowanych urzędników - Japonia będzie wykończona", "Nie ma ubezpiecznia społecznego, nie ma ubezpieczenia zdrowotnego, ale trzeba odzyskać wyspy Dioyu" a nawet "Czemu co roku upamiętniamy Incydent na Moście Marco Polo a nigdy Incydent z 4 czerwca?". Partia najbardziej na świecie boi się masowych ruchów społecznych (stąd np. prześladowania Falung Gong), gdy widzi tysiące ludzi na ulicach - ciarki przechodzą jej po plecach.

W konflikcie o Wyspy Senkaku  Radykalne Centrum sympatyzuje oczywiście z Japonią. :) Na polskiej prawicy widać minimalne zainteresowania tą sprawą. A szkoda. Wbrew pozorom sytuacja na Dalekim Wschodzie - tak jak w 1905 r., będzie miała coraz większy wpływ na sytuację w Polsce. Chiny się nami bardzo żywo interesują. Czas byśmy my również zainteresowali się nimi. A stan wiedzy na te tematy na prawicy jest przerażający. Z jednej strony nawiedzeni korwiniści ekscytują się tym, że chińska (centralnie sterowana gospodarka) do wzór kapitalizmu do naśladowania, z drugiej Falanga modli się do sekretarza Mao, z trzeciej znany endek były poseł Janusz Dobrosz, swego czasu pisał o tym, że "Chiny się chrystianizują i zwalczają satanistów w Tybecie"... I dlatego właśnie nie jestem na prawicy, ale na Radykalnym Centrum.

Libijczycy wypędzili islamską milicję!



W Bengazi doszło do ewenementu na skalę światową. Miejscowi zebrali się i wypędzili z miasta islamską milicję powiązaną z atakiem na amerykański konsulat. Tutaj możecie obejrzeć filmik z zamieszek. W ramach odcinania się od terroryzmu, tekst do Guardiana napisał też były (?) watażka libijskiej al-Kaidy Belhaj. Trzeba  przyznać, że wali się narracja Obamy dotycząca ataku na konsulat. Kolejne poszlaki wskazują na to, że to był profesjonalny atak terrorystyczny - odkryto, że terroryści dokonali zwiadu i mieli wtyczkę w postaci libijskiego polityka często odwiedzającego tę placówkę.

Tymczasem Departament Stanu usunął irańskich Mudżahedinów Ludowych z listy organizacji terrorystycznych. Przypomnijmy: Mudżahedini Ludowi dokonali wielu ataków przeciwko amerykańskim celom w Iranie w latach '70-tych, krytykowali Chomeiniego za to, że zbyt szybko wypuścił amerykańskich zakładników z ambasady, a potem działając we współpracy z saddamowskimi służbami dokonali wielu spektakularnych zamachów terrorystycznych w Iranie (w których ginęli m.in. członkowie irańskiego rządu). Organizacja została zdjęta z listy bo teraz współdziała z CIA.

piątek, 21 września 2012

Nowy Adagir? Spór o wyspy Senkaku


Gorąco polecam Wam tekst Evans-Pritcharda poświęcony konfliktowi o Wyspy Senkaku. ( Sam również popełniłem krótki felieton na ten temat.) Autor porównuje ten spór do incydentu "Panther" w Adagirze w 1911 r. Wówczas z pozoru drobny prestiżowy spór był tak naprawdę próbą sprawdzenia spoistości sojuszu francusko-brytyjskiego przez Berlin i  przekształcił kajzerowskie Niemcy z potencjalnego wroga Wielkiej Brytanii we wroga realnego. Tak samo teraz Chiny badają spoistość sojuszu amerykańsko-japońskiego. Od odpowiedzi USA zależy, czy będziemy mieli zimną (a za jakieś 10 lat gorącą) wojnę na Pacyfiku. Autor popełnia jednak błąd wskazując, że Chiny są jedynie potencjalnym wrogiem USA. Są ich wrogiem realnym - w wojnie gospodarczej. A czy oznacza to również, że są naszym wrogiem? Nie. Są tylko największym sojusznikiem naszego największego wroga - Rosji. I podobnie jak z innym sojusznikiem naszego największego wroga - Niemcami, możemy wchodzić z Chinami w taktyczne porozumienia. Chiny nie zagrażają nam bezpośrednio - bo są daleko, ale jednocześnie uznają wagę naszego regionu i będą w przyszłości starały się budować tutaj siły polityczne konkurencyjne wobec sługusów Kremla. Każde takie przetasowanie w establiszmencie Ubekistanu stwarza duże szanse dla obozu patriotycznego. Niemcy również nie są dla nas zagrożeniem egzystencjalnym. Z kilku powodów. Po pierwsze, nadal są karłem militarnym. O ile mają środki na odbudowę potencjału wojskowego, to nie mają woli by to zrobić. To naród o złamanym kręgosłupie, który nie chce się angażować militarnie za granicą. Po drugie, Niemcy mają obecnie ogromne problemy ze strefą euro. Społeczeństwo jest zainteresowane tylko i wyłącznie utrzymaniem dotychczasowego standardu życia i nie w smak mu dopłacenie do ideologicznej unii walutowej. Prędzej czy później Niemcy opuszczą strefę euro, kończąc tym samym utopię mającą korzenie w czasach Wilhelma II. Po trzecie, w 1945 r. nasza granica zachodnia powróciła do naturalnego, piastowskiego kształtu - centralna Polska przestała być w niemieckim okrążeniu. W 1990 r. zostało zlikwidowane NRD, co ostatecznie zakończyło niemieckie zagrożenie militarne dla Polski. Zagrożeniem nie są więc rewizjonistyczne zakusy Niemiec (których nie mają szans zrealizować), ale silne lobby sowieckie w Niemczech.




wtorek, 18 września 2012

Carteryzacja Obamy


Pojawił się film pokazujący jak Libijczycy wyciągają nieprzytomnego ambasadora Stevensa (zatrutego dymem?) przez okno konsulatu. Ponoć słychać jak krzyczą: "On jeszcze żyje!" i "Trzeba go zawieźć do szpitala!". Inne tłumaczenie jednak mówi, że nikt tam nie wzywa pomocy lekarskiej, a miejscowi świętują, że udało im się dorwać Amerykanina. Nie wiem, co o tym sądzić. W każdym bądź razie libijskie siły bezpieczeństwa przekazały Amerykanom ostrzeżenie przed gwałtownymi zamieszkami w Bengazi, na trzy dni przed atakiem na konsulat. Nikt jeszcze wtedy nie wiedział o żadnym filmie z Mahometem. Rebeliancka bezpieka zdawała sobie jednak sprawę z tego, że ktoś coś knuje przeciwko Amerykanom oraz nowemu reżimowi. Pytanie kto knuł?



Kopt, który był producentem filmu (do prasy wyciekły jego zdjęcia - by terrorystom łatwiej było go zabić) okazał się informatorem FBI. Pracował dla Federalnych od 2009 r. w związku ze sprawami dotyczącymi oszustw finansowych. Na Bliskim Wschodzie jego film został nagłośniony przez telewizyjnego salafickiego kaznodzieję szejka Chalida Abdullaha w jego talk-show "Nowy Egipt". Niektórzy wskazują jednak, że cała sprawa to "Wrześniowa Niespodzianka" zorganizowana przez służby specjalne. Zastanawiające jest, że Google odmówiło władzom USA zdjęcia tego filmu z You Tube'a.  To dziwne zważywszy na dosyć czołobitne stanowisko tego koncernu wobec rządów całego świata oraz na powracające co jakiś czas pogłoski o bliskich związkach Google z NSA. Niektórzy wskazują jako sprawcę powiązaną z tzw. Mormońską Mafią frakcję Brenta Scowcrofta (byłego doradcę ds. bezpieczeństwa narodowego prezydenta G.H.W. Busha i zarazem współpracownika Henry Kissingera). Pamiętajmy, że Obama ma również wielu wrogów w dawnej bushowskiej frakcji w służbach specjalnych. G.H. W. Bush poparł Romneya na bardzo wczesnym etapie jego kampanii (prowadzi szeroko zakrojone interesy w Utah) . To właśnie G.H.W. Bush zorganizował w 1980 tzw. "Październikową Niespodziankę" - tajną umowę z Iranem Chomeiniego, która ostatecznie pogrzebała szanse wyborcze Obamy. Teraz ci sami ludzie mogą próbować carteryzacji Obamy. Netanjahu ma również powody, by nienawidzić obecnego prezydenta USA. I nie przepuściłby żadnej okazji, by pozbyć się tego zagrożenia strategicznego.
 

Jest jednak jeden poważny problem: by wygrać z Carterem nie można być Geraldem Fordem. A Romney co chwila udowadnia, że nim jest. By więc wysadzić Obamę z siodła trzeba jeszcze podgrzać napięcie na Bliskim Wschodzie.

poniedziałek, 17 września 2012

Płk Wacław Kostek-Biernacki - diabeł kresowy



Powyższy film dokumentalny opowiada o płku Wacławie Kostku-Biernackim, bojowcu PPS, żołnierzu Legii Cudzoziemskiej, Legionów i Wojska Polskiego II RP, komendancie twierdzy brzeskiej, wojewodzie nowogródzkim i  poleskim, kresowym Edgarem Allanie Poe, komisarzu cywilnym Wodza Naczelnego we wrześniu 1939 r., więźniu politycznym stalinizmu - a przede wszystkim radykalnym piłsudczyku, najbardziej zmitologizowanej postaci II RP. Ten film Grzegorza Brauna choć ledwo muska niektóre ważne epizody życia Kostka (choćby pełną oddania służbę publiczną jako wojewoda poleski: historie o tym jak w przebraniu dziada poleskiego przemierzał swoje województwo sprawdzając jak urzędnicy traktują prosty lud), to jednak oddaje historyczną prawdę o tej postaci.

Polecam  wszystkim zbiór opowiadań płka Biernackiego pt. "Straszny gość", a zainteresowanych postacią autora odsyłam do wydanej przez IPN książki "Droga ku anatemie". Nie bez powodu zdjęcie tej postaci wisi na pasku po prawej stronie tego blogu :)

niedziela, 16 września 2012

70 lat NSZ



Za endecją, jak wiecie, nie przepadam (dzieje tej formacji w latach 1905-1938 i 1963-2012 uważam za tragikomiczne i podobnie jak mój idol płk Wacław Kostek-Biernacki narażam się endeckiemu drobnomieszczaństwu śmiejąc się z kolei losu "Hetmana Duszy Polskiej Romcia Dmowskiego" :). Jest jednak okres w dziejach nurtu narodowego, który budzi mój szacunek: wojenna endecja, czyli ówczesne londyńskie SN, NOW, NSZ, NZW, Konfederacja Narodu. Z tej grupy szczególną atencją darzę Narodowe Siły Zbrojne. Nie tylko ze względu na drobne, epizodyczne związki mojej rodziny z tą formacją. Traktuje żołnierzy NSZ jako nacjonalistów wychowanych w szkołach II RP, w tradycji patriotycznej, państwowej, romantycznej i insurekcyjnej - ludzi mających pod tym względem ogromną przewagę nad starymi endekami. NSZ była też formacją zachowującą ogromny politycny realizm, nieugięcie  walczącą przeciwko dwóm wrogom : III Rzeszy i Sowietom (dodajmy do tego UPA oraz bandytów panoszących się po polskich wsiach). NSZ konsekwentnie likwidowała komunistycznych oprychów z AL (z czego korzystały również oddziały AK wykonujące podobne akcje bojowe pod "fałszywą flagą"), i z tego powodu ubecja uznała ludzi z tej formacji za swojego największego wroga. Marsz Brygady Świętokrzyskiej do Czech - zakończony wyzwoleniem obozu koncentracyjnego w Holiszowie oraz spotkaniem z żołnierzami 3 Armii gen. Pattona -  jest zaś jednym z najbardziej chwalebnych i epickich epizodów w polskim wojennym dorobku. Cześć pamięci NSZ!

W sobotę 22 września przejdzie ulicami Warszawy marsz NSZ. Jak ktoś jest chętny - szczegóły akcji tutaj. 

sobota, 15 września 2012

Innocence of Muslims



Władze USA ujawniły tożsamość Kopta, który wyprodukował film "Innocence of Muslims". Teraz chcą go wsadzić do więzienia (gdzie pewnie załatwią go czarni muzułmanie - narkotykowi dilerzy - w ten sposób FBI pozbyła się swego czasu szefa żydowskiej, skrajnie prawicowej organizacji JDL Irva Rubina). To zachowanie haniebne. Gostek nie popełnił przecież żadnego przestępstwa. Postanowiłem więc wkleić obszerne fragmenty jego filmu znalezione na You Tube (niestety pocięte trochę bez sensu).  Ten film to całkiem niezłe kino offowe - które choć sprawia pozory paszkwilu to jednak przemyca elementy historycznej prawdy o Mahomecie. (Ostatnio "Antyk" wydał bardzo ciekawą książkę o początkach islamu, dobrze opartą na arabskich źródłach.)


Reżyser tego dziełka Alan Roberts, kręcił wcześniej głównie softporno. M.in. "The Happy Hooker Goes to Hollywood", trzecią część trylogii "The Happy Hooker". Ciekawi mnie, czy aktorzy też pochodzili z pornosów?


Rewolucja! Wali się polityka Obamy. Ale dlaczego islamskie dzikusy atakują Niemców?



To już  Rewolucja! Gwałtowne protesty wymierzone w amerykańskie placówki dyplomatyczne objęły kilkanaście krajów. Dotarły nawet do Berlina i Australii. (Co ciekawe, w Damaszku i Teheranie antyamerykańskie demonstracje były rachityczne, mimo że zorganizowane przez władze. Miejscowe reżimy obawiają się wywoływać wilka z lasu). W Tunisie amerykański ambasador ledwo uniknął linczu - uratował go oddział antyterrorystyczny tunezyjskiej policji. W Chartumie oprócz ambasady USA zostały zaatakowane również placówki Wielkiej Brytanii i Niemiec (Uśmiechnąłem się, gdy zobaczyłem sudańskich dzikusów nienawistnie depczących niemieckiego czarnego orła. Co niby im ta RFN złego zrobiła?).


Powyżej: sudańscy endecy? "Nie rzucim ziemi skąd nasz ród/Nie damy pogrześć wiary/islamski my naród, islamski ród/królewski szczep mohametowy"?


Powyżej: nie było już kołpaków na Merca, musieliśmy zajumać to...


Powyżej: Niemcy powinni znowu tam wysłać Afrika Korps...

Pod protesty podłączyli się już talibowie (teraz każdy swój atak będą usprawiedliwiali filmikiem z YouTube'a) oraz synajska al-Kaida, która zaatakowała bazę sił międzynarodowych pod El-Arish. Atak został na szczęście odparty przez kolumbijską kompanię, ale baza nadal jest oblężona. Amerykańscy marines są w gotowości, by interweniować w 18 krajach świata.

Wali się cała polityka zagraniczna Obamy.  Gdy Barak Barakowicz obejmował władzę, obiecywał, że pod jego rządami zmniejszy się wrogość muzułmanów wobec USA. Teraz islamscy radykałowie - salafici i al-Kaida wykorzystują zamieszki, by obalać powiązane z amerykańskimi służbami umiarkowane rządy - również, a raczej szczególnie te, które wywodzą się z Bractwa Muzułmańskiego.  Rzecznikowi Białego Domu pozostaje rżnąć głupa, że "ataki nie są wymierzone w USA". Jednocześnie władze USA będą ciąć wydatki na ochronę ambasad. 

piątek, 14 września 2012

Bengazi: było ostrzeżenie przed atakiem



Departament Stanu dostał ostrzeżenie przed atakami na placówki dyplomatyczne w krajach islamskich na 48 h przed zamachem w Bengazi. (Informacje pochodziły m.in. od egipskich służb). Nie zrobiono z tym nic. Doszło za to prawdopodobnie do wycieku tajnych danych. Ambasadora Stevensa trudno było upolować - oficjalnie nie było w Libii, wrócił do Trypolisu tylko na kilka dni pomiędzy podróżami do Europy. Potwierdzają się też informacje o ataku na bezpieczny dom w Bengazi. Geln Doherty (na zdjęciu powyżej), jeden z zabitych ochroniarzy ambasadora, to były Navy Seal, który brał m.in. w misji wywiadowczej związanej z poszukiwaniem libijskich WMD.  Media w USA skupiają się tymczasem na reakcji Romneya na zamach. Jeżeli republikański kandydat spieprzy taką okazję (a na to się zapowiada), to ostatecznie dowiedzie, że nie nadaje się na prezydenta (choć Obama też się nie nadaje).

Bonus: zdjęcia z demonstracji w Trypolisie potępiającej atak na konsulat w Bengazi

Ps. Amerykańskie placówki dyplomatyczne są atakowane w całym świecie islamu. To kolejna faza rewolucji. Znakiem czasu jest to, że ewakuowano amerykański konsulat w... Berlinie. Ciekawe czy u nas Falanga wspólnie z NOP i resztą pajaców urządzi szturm na amerykańską ambasadę (za film parodiujący Danka:) :)

czwartek, 13 września 2012

Benghazi: to był niezwykle profesjonalny zamach


Potwierdza się to, co pisałem. Amerykańscy oficjele potwierdzają, że w Benghazi doszło do skoordynowanego, profesjonalnie przeprowadzonego ataku terrorystycznego. Demonstracja przeciwko filmowi o Mahomecie była tylko przykrywką  do ataku przeprowadzonego przez dobrze uzbrojoną i świetnie zoorganizowaną grupę. (Skądinąd autor tego filmiku tylko podawał się za izraelskiego Żyda, a aktorzy grający w jego offowej produkcji chcą go pozwać, bo myśleli, że wynajął ich do filmu "Wojownicy pustyni" o życiu na starożytnym Bliskim Wschodzie :). Terroryści byli też doskonale poinformowani: zaatakowali grupę ratunkową zmierzającą na odsiecz konsulatowi oraz bezpieczny dom używany w czasie ewakuacji personelu placówki dyplomatycznej. Sam ambasador mógł zostać zlinczowany przez dżihadystów. Jako sprawcę zamachu wymienia się najczęściej al-Kaidę. Noman Benotman, były libijski terrorysta, szef londyńskiego think-tanku Quilliam twierdzi, że miał wcześniej ostrzeżenia, że al-Kaida dokona ataku odwetowego za śmierć al-Liby'ego, jednego ze swoich dowódców. Data ataku - zaraz po rocznicy zamachów z 11 IX też nie jest przypadkowa. W ostatnich dniach doszło również do innych śmiałych zamachów: zamachowiec-samobójca próbował zabić prezydenta Somalii, zaatakowano też jemeńskiego ministra obrony. Ponieważ terroryzm jest ekstremalną formą działalności politycznej, trzeba zapytać o związki ostatnich ataków z najważniejszym wydarzeniem politycznym tego roku: amerykańskimi wyborami prezydenckimi. Czy al-Kaida chce w ten sposób zaszkodzić Obamie? I dlaczego chce to zrobić? (Romney już słusznie gromi Obamę za jego miękką postawę. Republikanie powinni teraz wyprodukować spoty wyborcze z Obamą przemawiającym na Uniwersytecie al-Ahzar i mówiącym "My muslim faith", przeplatane obrazkami z Benghazi oraz widokiem płonących wież WTC). Biorąc pod uwagę, że ta organizacja często spełniała rolę terrorystów do wynajęcia, działających na zlecenie służb specjalnych Wschodu i Zachodu, musimy też spytać, czy zabójstwo ambasadora Stevensa, było elementem jakiegoś kontraktu. To, że terroryści zaatakowali bezpieczny dom amerykańskich służb i oddział idący konsulatowi z odsieczą świadczy o tym, że mogli mieć oni informację z wewnątrz.

Sylwetka ambasadora Stevensa.

Zdjęcia z konsulatu w Benghazi.

środa, 12 września 2012

Zabójstwo amerykańskiego ambasadora w Libii



Chris Stevens, amerykański ambasador w Libii, zginął w ataku rakietowym na jego samochód w Bengazi. W nocy tłum zaatakował konsulat USA w Bengazi. Zginął jeden Amerykanin. Islamscy fanatycy szturmowali również amerykańską ambasadę w Kairze. Pretekstem do ataków był niskobudżetowy, kiepski film wymierzony w Mahometa "Innocence of Muslims" autorstwa amerykańskiego Żyda Sama Bacile'a. Oczywiście pojawia się pytanie: czemu jakiś film  z You Tube'a, o którym wcześniej nie słyszał pies z kulawą nogą wywołał tak gwałtowną reakcję w Egipcie i w Libii? (Tak jak czemu wcześniej tak gwałtownie zareagowali na karykatury opublikowane w małej duńskiej gazecie? Wszyscy na Bliskim Wschodzie czytają duńską prasę?) Zabójstwo amerykańskiego ambasadora było bardzo profesjonalnym uderzeniem terrorystów. Ktoś przed wyborami postanowił posłać specjalne przesłanie Hillary Clinton i Barackowi Obamie. Czy mamy do czynienia z Październikową (a raczej Wrześniową) Niespodzianką?

wtorek, 11 września 2012

Piłsudski i MacArthur


Powyżej: Marszałek Piłsudski wspólnie z Ostatnim Bogiem Wojny, gen. Douglasem MacArthurem

"Był 10 września 1932 roku, kiedy w Belwederze w Warszawie marszałek Józef Piłsudski spotkał się z szefem sztabu wojsk lądowych armii USA. Był to generał Douglas MacArthur, późniejszy słynny bohater II wojny światowej, zwycięzca Japończyków i prawdziwa amerykańska legenda. Macarthur specjalnie płynął dwa tygodnie statkiem z Ameryki do Europy, aby spotkać się z Piłsudskim, którego uznawał za najwybitniejszego europejskiego męża stanu, pogromcę komunistycznej Rosji i wielkiego wodza. W czasie tego spotkania Ameryka otrzymała wtedy od Polski niezwykły, chociaż supertajny prezent. Ten prezent był tak im sekretem, że po dziś dzień wiedzą o nim jedynie wtajemniczeni profesjonaliści. Oto marszałek Piłsudski przekazał wtedy Stanom Zjednoczonym rozszyfrowane przez Polaków dwa najważniejsze supertajne kody sowieckie: „Rewolucja” oraz „Fiałka”. Tego ostatniego Rosjanie używali aż do 1954 roku. Nie mieli pojęcia, że CIA przechwytuje ich tajemnice w okresie zimnej wojny. Generał MacArthur otrzymał wtedy od Piłsudskiego również pierwsze elementy rozkodowanej przez polskich matematyków niemieckiej „Enigmy”. Możemy jedynie domniemywać jak efektywnie duże korzyści odniosły USA z tego polskiego prezentu, który generał MacArthur zabrał z Warszawy do Waszyngtonu."

       prof. Józef Szaniawski


Talibowie chcą pokoju i Amerykanów + Kulisy ataku na syryjski reaktor



Niemal na rocznicę 11 IX wyszedł bardzo ciekawy raport brytyjskiego Royal United Services Institute mówiący, że wielu dowódców talibów zgodziłoby się nie tylko na pokój w Afganistanie, ale również na wojskową obecność Amerykanów. Problem w tym, że nie chcą rozmawiać z rządem Karzaja, który słusznie postrzegają jako skorumpowany. Czy więc Amerykanie zdecydują się na obalenie swojego sojusznika, by wycofać się z twarzą z Afganistanu? Być może w przyszłości, ale nie teraz. Nie chcą tam jeszcze dodatkowo rozgrzebywać sytuacji. Poza tym, to nie średniej rangi talibscy dowódcy zdecydują kiedy nastanie pokój w Afganistanie. Tego nie zdecyduje nawet Muła Omar. To leży w kompetencji Islamabadu.

Tymczasem brytyjscy konserwatywni parlamentarzyści (byli wojskowi) przygotowali swój plan dla Afganistanu przewidujący... podział kraju na sektory rządzone przez lokalne społeczności przy asyście międzynarodowej. Bałkanizacja wydaje się być dzisiaj modnym trendem.

"New Yorker" zamieścił natomiast ciekawy materiał dotyczącego izraelskiego ataku na syryjski reaktor jądrowy w 2007 r. Pojawiła się tam sensacyjna informacja: po zbombardowaniu instalacji, do akcji wkroczyły siły specjalne Izraela zrzucone tam na spadochronach. To oni dokończyli dzieła zniszczenia (I tyle o jakości syryjskiej obrony przeciwlotniczej). Gazeta przekonuje, że do ataku doszło wbrew woli prezydenta Busha, ale w to nie chce mi się wierzyć. USA szykowały się już wówczas do rozprawy z Syrią. Biorąc pod uwagę obecne wydarzenia, można powiedzieć, że izraelskie uderzenie na syryjski reaktor było zbawienne dla regionu.

sobota, 8 września 2012

Polska insurekcja - cz. III: Gdy endecja nie była jeszcze endecją




 Historia endecji jest zmitologizowana w podobnym stopniu jak historia komunizmu w Polsce. I nie chodzi mi tylko o czarną legendę endecji, ale bardziej o tym jak sami endecy zafałszowali historię swojego ruchu. Wystarczy spytać zwykłego, szarego endeka, kto jest twórcą jego nurtu, uzyskamy zazwyczaj odpowiedź: Roman Dmowski. Dużo rzadziej, że Jan Ludwik Popławski - postać zasłużona, ale bardzo zapomniana. Jeszcze rzadziej udzielona nam zostanie prawidłowa odpowiedź: Zygmunt Miłkowski (Tomasz Teodor Jeż) i major Ludwik Michalski. To oni, wraz z innymi powstańcami styczniowymi założyli w 1887 r. Ligę Polską - organizację odwołującą się do programu Towarzystwa Demokratycznego Polskiego i mającą dążyć do odbudowy Rzeczypospolitej metodą insurekcyjną. Miłkowski powołał też wówczas w Szwajcarii Skarb Narodowy mający finansować antyzaborcze spiski w kraju. Liga Polska przekształciła się później w Ligę Narodową, w której pierwszoplanowym działaczem był Popławski a w jego cieniu Dmowski. Gdy zajrzymy do broszurek i prasy ówczesnej LN   zobaczymy, że propagowane tam były idee potępiane przez późniejszą endecję: program insurekcyjny o ostrzu silnie antyrosyjskim (Jan Ludwik Popławski pisał, że chciałby znowu zobaczyć w kajdanach rosyjskiego cara na Zamku Królewskim w Warszawie :) oraz radykalne idee społeczne - może nie socjalistyczne, ale wymierzone w konserwatywne ziemiaństwo, fabrykantów a czasem nawet w tych duchownych, którzy kolaborowali z zaborcą. W ówczesnych koncepcjach geopolitycznych wczesnej endecji nie ma śladu przekonania o tym, że to Niemcy są naszym głównym wrogiem. Co więcej, jeszcze w 1903 r. w redagowanym przez Popławskiego lwowskim "Przeglądzie Wszechpolskim" ukazał się artykuł w którym wskazywano, że Polacy powinni się sprzymierzyć z Rzeszą przeciwko Rosji! LN podejmowała również czynne działania wymierzone w carat: m.in. sabotowanie mobilizacji po wybuchu wojny rosyjsko-japońskiej w 1904 r. Gdy znany lojalista abp Popiel wzywał z ambon do poparcia caratu w wojnie przeciwko naszym japońskim sojusznikom, endecka robotnicza przybudówka "Kiliński" wytłukła temu zaprzańcowi szyby w oknach pałacu. Nie powinno być więc zaskoczeniem, że kolporterem propagandy Ligii Narodowej był wówczas Wacław Biernacki - radykalny piłsudczyk, późniejszy wojewoda poleski.

To były już jednak ostatnie podrygi antyrosyjskości w endecji. Ruch zmieniał się od wewnątrz. Po publikacji zdobytego przez wywiad PPS memoriału ks. Immeretyńskiego (dokumentu w którym z wielką pogardą pisano o polskich ugodowcach), konserwatyści-ugodowcy zaczęli przerzucać swoje poparcie na endecję (prawdopodobnie uznając, że z dwóch wielkich nurtów niepodległościowych jest ona mniej szkodliwa dla ich interesów)  i zasilać ją swoimi pieniędzmi. A jak klient płaci, klient wymaga... Przełomem był wybuch Rewolucji 1905 r. Krajowa endecja wysyłała wówczas sprawozdania do Miłkowskiego na podstawie których przyznawał jej pieniądze na działalność niepodległościową. W sprawozdaniach niezmiennie pisano, że endecja prowadzi czynną walkę przeciwko caratowi i przygotowuje się do wybuchu powstania. Jednocześnie Dmowski dogadywał się z carskimi urzędnikami i wojskowymi dezinformując przy tym listownie Miłkowskiego, że Rewolucję w Królestwie wywołało "100 chorych psychicznie Źydów zbiegłych z Cytadeli" (znał osobiście Piłsudskiego i innych przywódców PPS, było to więc celowe kłamstwo). Sfałszowane sprawozdania endeków były zatwierdzane przez komisję, w skład której wchodził m.in. Zygmunt Balicki. I w ten sposób endecy okradali Miłkowskiego i Skarb Narodowy. Miłkowski zorientował się on tym w 1908 r. i odciął endecję od pieniędzy i publicznie potępił jej filorosyjskość.

Czemu endecja wykonała prorosyjską woltę? Dmowski prawdopodobnie uznał, że może się dogadać z Rosjanami  i pomagając im stłumić rewolucję uzyska realną władzę w Królestwie Polskim. Ludzie z Ochrany byli jednak sprytniejsi od niego i został przez nich oszukany. Jak zauważył później Ferdynand Goetel, endecja w 1905 r. stanęła przeciwko polskim robotnikom po stronie carskich żandarmów, niemieckich fabrykantów i żydowskich kamieniczników. (Oczywiście endecy dzisiaj mówią, że chcieli wówczas bronić własności prywatnej i wolnego rynku.  :) Konsekwencją tego było odłączenie się od ugrupowania jego robotniczej i chłopskiej przybudówki oraz grupy radykalnej młodzieży, która utworzyła organizację "Zarzewie". Zarzewiacy planowali m.in. wysadzić w powietrze rosyjski sobór na Placu Saskim w Warszawie. Z ich kadr powstały Polskie Drużyny Strzeleckie, które połączyły się ze Strzelcami Piłsudskiego 6 VIII 1914 r., w dniu wymarszu Pierwszej Kadrowej z Krakowa do Kielc. Później zarzewiacy masowo zasilali kadry sanacyjnego wywiadu wojskowego.

A co zyskał Dmowski na tej wolcie? Niewiele. Jak sam później przyznał, w Dumie nie zdołał nic uzyskać dla Polski. Współpraca z Rosją zakończyła się fiaskiem. Rosyjskie służby na dodatek Dmowskiego upokorzyły załatwiając mu przegraną w wyborach do Dumy w 1912 r. z... żydowskim kandydatem.  Jego geopolityczne rachuby brały w łeb. W czasie I wojny światowej to dobry keiser Willy chciał odbudowy niepodległej Polski z granicami na Dźwinie i Berezynie, dzielącej Niemcy od rosyjskiego niebezpieczeństwa. Moskwa byłaby dla nas po zwycięstwie mniej życzliwa. Gdy Stanisław Grabski wręczał rosyjskiemu generałowi szablę zdobywcy Lwowa (szkoda , że Austriacy, skłonni do wieszania domniemanych rosyjskich szpiegów, nie załatwili temu arcyszkodnikowi gustownej pętli na szyję), generał powiedział mu, że nie chce we Lwowie żadnych polskich organizacji polityvcznych. "Polacy mogą liczyć na autonomię dopiero za Nowym Targiem. Lwów to stara rosyjska ziemia". Gdy w 1916 r. ogłaszano Akt 5 Listopada, endeckie gazety w głębi Rosji, pisały, że o niepodległość Polski walczą tylko niemieccy agenci. Pod względem politycznym endecja zdołała coś wywalczyć dla Polski dopiero po rewolucji lutowej, gdy Francja i Anglia nie musiały się oglądać już na zidiociały carat. Wówczas Dmowski mógł wreszcie zapisać swoją złotą kartę w służbie Polski skutecznie lobbując u aliantów za naszą sprawą. W chwili decydującej w listopadzie 1918 r. historia przyznała jednak rację Piłsudskiemu: to Komendant obejmował władzę na Polską, a Dmowski siedział wówczas w Paryżu bez ludzi na miejscu, w kraju gotowych i zdolnych do uchwycenia losu w swoje ręce. Z pójściem na kolaborację z Rosją wiązał się bowiem bardzo istotny fakt: równanie do rosyjskich standardów mentalnych i co za tym idzie zidiocenie ruchu. Jak mógł bowiem odnieść sukces polityczny ruch, którego prasa zaczęła opluwać naszych przodków pisząc, że naszą walką o niepodległość w XIX w. kierowały "siły wrogie Polakom", wzywając by "pogromami uczcić rocznicę powstania styczniowego" czy też dusząc nastroje insurekcyjne wmawiać Polakom, że zbawi ich bezczynność? Ten rodzaj zidiocenia sprawił, że historia endecji w II RP przyjęła tragikomiczny obrót (kampania nienawiści i  zabójstwo Narutowicza, reakcja na zamach majowy, operetkowy najazd na Myślenice, idiotyczne książki typu "Dziedzictwo"). Z tego zaklętego kręgu wymknęło się jedynie pokolenie wykształcone w patriotycznych, piłsudczykowskich szkołach II RP - pokolenie, które okryło się chwałą w NSZ, NOW, NZW i Konfederacji Narodu - a także w wojennej, londyńskiej endecji (frakcja Bieleckiego). Niestety to pokolenie już de facto odeszło a endecja przybrała twarz Jędrzeja, Macieja i Roehmana Giertychów, Wierzejskiego, Engelgarda czy takich zjebów jak Larkowski czy Krzysztof Zagozda.


Roman Dmowski twierdził, by nie uczyć się historii ruchów, które poniosły klęski. To wyjaśnia dlaczego niewielu endeków zna historię swojego ruchu.

Ps. Czytelnikom chcących zapoznać się dorobkiem wczesnej, insurekcyjnej i antyrosyjskiej endecji a także z jej ewolucją ideową prowadzącą w ostateczności do upadku polecam książkę Władysława Poboga-Malinowskiego "Narodowa Demokracja 1887-1918". Endeccy "historycy" twierdzą, że to stek kłamstw. Problem w tym, że nie mówią, co konkretnie jest tam a kłamstwem a 90 proc. tekstu w tej książce to cytaty z endeckich dokumentów. :)

Morsi oczyścił armię, dostanie kasę od Obamy a rakiety od Chińczyków



Mohamed Morsi, prezydent Egiptu, jest politycznym geniuszem, który przez wiele lat udawał cieniasa. Niedawno wysłał na emeryturę 70 generałów czyszcząc sobie struktury dowódcze armii. Zrobił w miesiąc to co Erdoganowi zajęło 10 lat (może dlatego, że w Turcji wojskowe służby utworzyły "głębokie państwo", a w Egipcie władza wojskowych socjalistów była bardziej jawna i "otwarta"?).  Morsi ma możnego protektora w misji przejmowania państwa przez Bractwo - Baraka Barakowicza Obamę. Obama zdecydował anulować dług Egiptu wobec USA warty 1 mld USD i wspiera Egipt w uzyskaniu 2,5 mld USD pożyczki z MFW. Media jakoś niewiele mówią o tym bailoucie dla Bractwa Muzułmańskiego. Administracja Obamy być może obawia się chaosu w Egipcie, ale kuty na cztery nogi Morsi po rozgrywce na Synaju szuka również drugiego protektora w Chinach. Chiny podkupują Egipt a Morsi chce dostać od ChRL m.in. przystosowane do przenoszenia głowic nuklearnych rakiety CSS-5 Dong-Feng 21.

A tymczasem: Tureccy oficerowie obejmują dowództwo na syryjskimi rebeliantami

środa, 5 września 2012

Józef Szaniawski (1944-2012)




Zginął profesor Józef Szaniawski - współpracownik płka Ryszarda Kuklińskiego, ostatni więzień polityczny PRL, politolog, sowietolog, historyk, głosiciel prawdy o zamachu smoleńskim, antykomunista i patriota.  Zawsze lubiłem jak opowiadał o niuansach naszej historii i starał się przekierowywać świadomość Polaków na właściwy tor. (Polecam szczególnie jego list otwarty, w którym domaga się, by order Virtuti Militari był nadawany za bohaterskie czyny również współcześnie - naszym żołnierzom służącym w Afganistanie, Iraku oraz na innych misjach stabilizacyjnych i pokojowych a także bohaterom takim jak płk Kukliński).

Oficjalna wersja mówi o upadku w przepaść podczas wspinaczki na Świnicę. Wspinaczki samotnej, bez świadków. Biorąc pod uwagę sprawy, którymi profesor Szaniawski się zajmował (służby specjalne, płk Kukliński, Smoleńsk) i jego głęboki antysowietyzm nie trzeba się dziwić, że jego domniemany "wypadek" budzi już podejrzenia. Obawiam się jednak, że nigdy nie poznamy prawdy. Dlatego ludzie zajmujący się czarnym i szarym światem służb nie powinny chodzić po górach. Jeśli nie zdarzy im się tam jakiś wypadek (o który nietrudno), to zawsze się znajdą "życzliwi ludzie" gotowi pomóc losowi.

Profesor Szaniawski już jest legendą.

poniedziałek, 3 września 2012

Sun Myung Moon (1920-2012)


Zmarł wielebny Sun Myung Moon, fałszywy mesjasz, założyciel Kościoła Zjednoczeniowego, twórca biznesowego imperium i zarazem jeden z bohaterów Zimnej Wojny honorowany za swoje zasługi w walce z komunizmem przez Richarda Nixona, Ronalda Reagana, George'a H. W. Busha, Margaret Thatcher, Caspara Weinbergera czy gen. Alexandra Haiga, który nazwał go "wielkim  rozjemcą i jednoczycielem na światową skalę". Moon był postacią głęboką osadzoną w strukturach wywiadowczych Wolnego Świata. Komisja Kongresu USA wskazała w 1978 r. że wielebny był finansowany przez KCIA (wywiad Korei Południowej) oraz dwóch japońskich biznesmenów-zbrodniarzy wojennych: Yoshiego Kodamę (oyabuna Yakuzy i zarazem działacza wielu tajnych nacjonalistycznych stowarzyszeń) i Ryoichiego Sasakawę, który nazywał siebie "najbogatszym faszystą na świecie". Wielebny Moon był znany jako przekonanym antykomunista, który łożył miliony na propagandę wymierzoną w Imperium Zła i promował konserwatywne sprawy. Miał z komunistami fatalne doświadczenia - w 1948 r. trafił do północnokoreańskiego obozu koncentracyjnego, z którego uciekł w czasie wojny korzystając z amerykańskiego bombardowania. Był jednym z tych, którzy powstrzymywali komunizm w Azji. W 1991 r. zaczął jednak odgrywać rolę nieoficjalnego wysłannika Seulu w kontaktach z Koreą Północną. Tak to fortuna w służbach kołem się toczy... Choć polskie media zapewne będą w nadchodzących dniach wieszały na nim psy  przedstawiając go przede wszystkim jako przywódcę niebezpiecznej sekty (poniekąd słusznie, ale Korea, Japonia i Chiny mają długą tradycję takich wojowniczych sekt i tam one ludzi tak nie gorszą jak u nas chrześcijan lub może raczej postchrześcijan), ja widzę w nim postać o wiele bardziej fascynującą: bojownika Zimnej Wojny, jednego z ostatnich przedstawicieli ginącego gatunku.

Ps. Ciekawe, kto przyjedzie na jego pogrzeb?

niedziela, 2 września 2012

Tajna wojna Obama-Netanjahu



Rozmawiałem ostatnio z byłym agentem Mossadu. Poruszyliśmy m.in. sprawę wojny z Iranem. Stwierdził, że Netanjahu i Barak chcą przejść do historii jako ludzie, którzy wyeliminowali irańskie zagrożenie. I naturalnie chcą zrobić to przed wyborami parlamentarnymi w Izraelu. Są pod ogromną presją czasu. Wiedzą, że jeśli Obama zostanie wybrany na drugą kadencję, oleje ich na całej linii i nie pozwoli na taką akcję. Strasznie kusi ich więc, by zaatakować przed wyborami. To będzie szantaż - jeśli Obama nie poprze w takiej sytuacji Izraela, straci żydowskie głosy i przegra wybory. Jedyną szansą dla niego będzie zachowanie się jak JFK podczas kryzysu kubańskiego - przyjęcie twardej postawy i pełne poparcie dla Izraela, ale to zrujnuje mu resetową strategię. Błaga więc Netanjahu, by mu nie robił żadnych numerów przed wyborami. Netanjahu przekonuje go zaś, że każdy prezydent USA, który prowadził wojnę zapewnił sobie reelekcję. Obama potrzebuje więc wojny.

Zdarzenia z ostatnich dni zdają się potwierdzać oceny mojego rozmówcy. Gen. Dempsey stwierdził, że nie chce być współsprawcą izraelskiego ataku na Iran. Obama nagle zaczął ostentacyjne okazywać swój chłód Izraelowi. Drastycznie zmniejszono obecność amerykańskich sił zbrojnych na dorocznych wspólnych manewrach z Izraelem. To oznacza, że w październiku nie będzie w Izraelu amerykańskich załóg Patriotów, ani okrętów AEGIS na Morzu Śródziemnym. Izrael będzie więc bardziej narażony na irański rakietowy odwet. (Równocześnie Rosja, w porozumieniu z Obamą wycofała swoją flotę z Tartus i zmniejszyła dostawy broni do Syrii). Netanjahu i amerykański ambasador w Tel Avivie Dan Schapiro wrzeszczeli na siebie nawzajem. Czegoś takiego nie widziano od czasów Menachema Begina.

sobota, 1 września 2012

Pakt Ribbentrop-Szembek



"Gdańsk jest Niemiecki i powinno się go Niemcom zwrócić. Ale niech zwróci go Beck. Opozycja wówczas Becka obali"
             Wincenty Witos do brytyjskiego attache wojskowego, wiosna 1939 r.

Książki Zychowicza jeszcze nie czytałem, sądzę jednak, że w swym dziele historical-fiction "Pakt Ribbentrop-Mołotow" promuje on bliskie mi historiozoficzne tezy: gdyby w 1939 r. nie było paktu Ribbentrop-Szembek i gdybyśmy wspólnie z Niemcami nie wywołali wojny, w 1939 r. zostalibyśmy zaatakowani wspólnymi siłami przez Hitlera i Stalina, którzy dwa-trzy lata później skoczyliby sobie do gardeł. Starcie wygrałby Stalin z pomocą Zachodu a zniszczona Polska stałaby się na 50 lat sowiecką kolonią. Jakie to szczęście, że w 1939 r. nasze władze nie dały się wpakować w sowiecką intrygę. Dobrze, że kierował wówczas naszym MSZ minister Szembek - nowe rewizjonistyczne publikacje wskazują, że Beck cierpiał na chorobę alkoholową i w grudniu 1938 r. wpakował się w jakąś mętną grę z Londynem, Paryżem i Moskwą.


Powyżej: minister Szembek z Ribbentropem, w tej jeszcze żyjący minister Beck

Może zrządzeniem losu było to, że endecki szaleniec Jędrzej Giertych zastrzelił go zanim się Beck mógł się skompromitować? Może sprawa czesko-sowieckiej siatki terrorystycznej, która pozwoliła nam na wysiedlenie Czechów z Zaolzia i krwawe oczyszczenie opozycji z filosowieckich i filofrancuskich elementów została wspólnie zmontowana przez Oddział II i SD jak sugeruje dr Baliszewski? Może dzięki tej prowokacji (?) udało się włączyć zastraszonego Bieleckiego i pozbawionego złudzeń Witosa  do rządu?


Powyżej: Reichsfuehrer i późniejszy kanclerz Rzeszy Himmler z gen. Kordianem Zamorskim, komendantem Policji Państwowej

Polecam Wam wizytę w Muzeum Wojska Polskiego. Nie tylko po to, by popatrzeć na wypchaną Kasztankę, trofea zdobyte na bolszewikach w 1920 i 1941 r. (choćby palec odcięty Leninowi przez gen.  Kostka-Biernackiego, generalnego komisarza ds. umacniania polskości na dawnych ziemiach zabranych), japońską flagę zatkniętą na Hawajach i gruzy ze zgrillowanego nuklearnie Nowego Jorku. Kustosz muzeum Robert Michulec przygotował świetną wystawę "Pod znakiem Czarnego i Białego Orła. Operacja Barbarossa/Wernyhora 1941". Michulec nie byłby sobą, gdyby nie przedstawiał na kolanach Hitlera (pokazywanego ostatnio nawet w niemieckich publikacjach bardzo krytycznie - jako szaleńca i pedała)  - więc poświęcił dużą salę zamachowi w Winnicy i pogrzebowi Fuehrera. Wielkie plansze pokazujące wsławionych na froncie naszych generałów obok niemieckich, fińskich, słowackich, węgierskich, rumuńskich, bułgarskich, włoskich i japońskich sojuszników - idących razem w kondukcie pogrzebowym. Musiał też nieco wywlec na światło dzienne nasze rzekome "ciemne karty". Widzimy tam więc unikalne zdjęcia z pogromu mińskiego, fotkę na której gen. Dąb-Biernacki strzela w łeb pojmanemu enkawudziście czy gen. Rómmla przechadzającego się pomiędzy powieszonymi partyzantami a także poruszające sceny z deportacji warszawskich Żydów do japońskiej strefy okupacyjnej i przerażające fotki z polsko-japońskich badań bakteriologicznych przeprowadzanych na alianckich jeńcach. Pięknie pokazane są też momenty naszej chwały - wręczenie Marszałkowi Śmigłemu-Rydzowi szabli zdobywcy Moskwy, defilada zwycięstwa na Placu Czerwonym, wyzwalanie łagrów. I pomyśleć, że gdyby nie pakt Ribentrop-Szembek ominęłyby nas tak chwalebne epizody jak udział w Bitwie o Anglię (sam Reichsmarszałek Goering powiedział o naszych pilotach: "Jeszcze nigdy tak wielu nie zawdzięczało tak wiele tak nielicznym"), walki pułków podhalańskich o Narvik, bitwy stoczone przez brygadę Maczka we Francji w 1940 r. i jej rajd przez Jugosławię w 1941 r., pomoc udzielona wojskom włoskim w Afryce, udział naszych okrętów podwodnych w zwycięskiej bitwie o Atlantyk czy też Desant na Gułag. Ciekawe jakby teraz wyglądał świat? Obecnie nie prezentuje się on za dobrze. Musimy ładować ciężki miliardy w ratowanie strefy marki europejskiej, budowle zbudowane przez Speera w Germanii (dawnym Berlinie) sypią się, bo oszczędzano na materiałach, Japonia masakruje naszą gospodarkę za pomocą taniej chińskiej siły roboczej i manipulacji kursem jena,   okupacja USA pożera grubą kasę z kieszeni europejskich podatników  a faszyzm przeżywa swój kryzys. Nowe pokolenie jest mniej idealistyczne niż poprzednie. W Niemczech afera za aferą (choćby aresztowanie gauleitra Gdańska Donalda T. i jego syna Michaela T. za aferę z pożydowskim złotem), u nas też - choćby przekręty przy budowie ósmej linii warszawskiego metra (dopuszczenie PSL w 1939 r. do władzy zemściło się na nas - ten cały nepotyzm i korupcja pożerają państwo). Cały naród ma chyba moralnego kaca. Czyżbyśmy stali w drugiej i trzeciej wojnie światowej po niewłaściwej stronie?